W trzeciej rundzie Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski nie było dane załodze z numerem 27 zameldować się na mecie. Na odcinku 7 (Zawoja 1) koła w Peugeocie niespodziewanie się zablokowały na dohamowaniu i samochód przestrzelił zakręt na wprost. Tym samym niestety nie udało się dowieźć w rajdzie punktów do klasyfikacji generalnej.
Patryk Grodzki: "Znałem to miejsce doskonale. Jechałem je rok temu, a mimo to nie byłem w stanie odpowiednio zahamować. Zahamowałem wcześnie i totalnie nie chciałem ryzykować, a mimo to zablokowałem przednie koła w pierwszej fazie hamowania i potem już nie było z czego się zatrzymać. Jechaliśmy ten odcinek bardzo szybko i widać to na międzyczasach. Miałem ogromną frajdę z jazdy i wszystko działało perfekcyjnie."
Patryk Grodzki: "Szkoda tego błędu, bo celem na ten sezon była meta w 7 rundach. Już wiem, że tego planu nie zdołam zrealizować. Uciekło sporo punktów, ale jest jak jest. Wiedziałem, że prędzej czy później to nastąpi i taka jest kolej rzeczy w tym sporcie. Jeżeli chcemy przyśpieszać i się rozwijać to ryzyko błędu rośnie. Boli mnie ten "rodzaj" błędu, bo totalnie nie wynika to z próby ataku, a po prostu z ultra śliskiego miejsca. Najgorsze, że jadąc drugi raz zahamowałbym w dokładnie tym samym miejscu. Wróciłem w to miejsce po całej sytuacji i ewidentnie coś na tej drodze było rozlane. Zapewne 10 cm w lewo i zahamowałbym tak jak planowałem.
Dziękuje Wam za doping, a ilość kibiców to jakiś kosmos. Jak widać da się organizować w Polsce rajdy, które przyciągają tłumy. Życzę sobie i Wam, aby kolejne rajdy były równie trudne i widowiskowe. O takich rajdach marzyłem i mimo to, że jest to ultra wielkie wyzwanie to zdecydowanie w takich imprezach chce uczestniczyć."